Paweł Cegielski: Bas był pewnym faworytem, ale stał się… uległym domatorem (wywiad)

Za nami pierwsze ściganie w ramach tegorocznych mistrzostw świata w Australii. W sobotę reprezentanci Polski z zawodnikami i zawodniczką TSŻ-u Schoenberger Toruń w składach rywalizowali o Puchar Federacji ICSF. Z wiceprezesem naszego klubu Pawłem Cegielskim porozmawialiśmy o medalowych szansach naszych jeźdźców.

Konrad Cinkowski: Za nami oficjalne otwarcie mistrzostw świata w Australii, a także pierwsze emocje związane z Pucharem Federacji. Czeka nas maraton dobrego ścigania w lewo. Trochę na ten moment musieliśmy poczekać, a w Polsce bywało różnie z formą naszych zawodników.
Paweł Cegielski, wiceprezes i menadżer TSŻ-u Schoenberger Toruń: Ten sezon był dla nas dosyć dziwny, bo w pewnym momencie trafiła nam się przerwa i trudno było utrzymać skupienie od początku do końca. Zeszłoroczne przygotowania i fokus byłyby przed tymi mistrzostwami, jak znalazł. W skrócie – rok temu ekipa była bardziej głodna zwycięstw.

– Otwarcie trzeba jednak przyznać, że forma to jedno, ale trzeba będzie mieć też szczęście.
– Tak, to trzeba od razu zaznaczyć, że często najlepsi nie wygrywają, bo nasz kochany sport jest często zależny, chociażby od losowania numerów startowych, czyli pól, a co za tym idzie, nigdy nie będzie do końca fair. Żeby wygrywać często trzeba mieć po prostu dużo szczęścia.

– Pierwszym zawodnikiem, którego sobie omówimy, jest Arkadiusz Szymański. Nasza gwiazda z pierwszej stolicy Polski zadebiutowała na mistrzostwach świata dziesięć lat temu i to właśnie na australijskiej ziemi. Udało mu się wtedy zdobyć indywidualne wicemistrzostwo świata do 18. roku życia. W tym roku pojechał tam z celem medalu w kategorii „Open”, a do kraju zamierza wrócić również ze złotymi krążkami mistrzostw świata par i w drużynie.
–  Szanse Arka oceniam najwyżej i to wcale nie dlatego, że jest, albo i nie jest, najlepszy, ale myślę, że równa jazda może być kluczem do sukcesu w finałowych zawodach. On potrafi szanować punkty, zaatakować kiedy trzeba, ale i zmusić się do ponad przeciętnego wysiłku. Byle odpowiednio zagrała głowa. I nie padał deszcz (śmiech). Dla Arka przewiduję pozycję od pierwszej do piątej.

– Drugim uczestnikiem mistrzostw świata będzie Dawid Bas. Świętochłowiczanin na drugi koniec świata udał się jako brązowy medalista IMŚ „Open” sprzed czterech lat. Teraz jego głównym celem jest to, by awansować do finału, ale nie ukrywajmy, że my mamy wobec „Basika” swoje oczekiwania.
– Jeśli wysłalibyśmy Dawida z formą, jaką miał na przełomie kwietnia i maja, to byłby absolutnie niezagrożony pewniak do tytułu mistrza świata. Jednak w życiu Dawida wiele się pozmieniało. Z szalonego kawalera stał się uległym domatorem (śmiech). Mimo wszystko to dalej kozak, jakich mało i wystarczą mu jedne dobre zawody, żeby wszystko zaczęło pracować, jak kilka miesięcy temu. I wtedy inni zawodnicy mogą nie mieć podjazdu. W finale w przypadku Dawida wszystko jest możliwe, od pierwszego miejsca do szesnastego.

– W Indywidualnych Mistrzostwach Świata w kategorii „Open” zobaczymy również Jakuba Sawińskiego oraz Kosmę Syrkowskiego. Oni mają swoje zadania do wykonania w młodszych kategoriach wiekowych, a w starciu z doświadczonymi rywalami mają po prostu nabierać doświadczenia.
– Dla Kuby wejście do finału „Open” będzie ogromnym sukcesem. Kuba musi jednak pokazać, że jest już gotowy na jazdę z „dużymi chłopcami” i wykazywać się większą agresją na torze. Stać go na to, ale pytanie, czy mu się chce. Kosma jest przykładem tego, że od początku nastawialiśmy naszych zawodników na to, by brali udział w jak największej liczbie eliminacji, by poznać tory. Nawet jeśli Kosma będzie chciał pokazać coś więcej wśród seniorów, to raczej jego przygoda zakończy się na ćwierćfinałach.

– Kończąc temat kategorii „Open” chciałem cię jeszcze zapytać o najpoważniejszych kandydatów do walki o najcenniejsze trofeum spoza TSŻ-u Schoenberger Toruń.
– Patrząc szerzej na kandydatów do podium, to widzę ich tak naprawdę kilku. Przede wszystkim Mikołaj Menz, który jest w absolutnie topowej formie. Ben Mould zawsze będzie groźny, a na dodatek zawsze sprzyja mu szczęście. Zostaje też Joel Chadwick, który co prawda późno wziął się za robienie formy na mistrzostwa świata, ale to gość, którego talentem można obdarzyć kilku zawodników, a i tak by coś zostało. Z polskich zawodników poza Dawidem i Arkiem spodziewam się zobaczyć w finale jeszcze Patryka Krigera, Łukasza Nowackiego i oby Radka Morawiaka, jeśli biegi będą rozgrywane na dystansie trzech okrążeń, to ma ogromne szanse (śmiech).

– W tym roku podczas mistrzostw świata będzie kategoria do 21. roku życia, która została wprowadzona jednorazowo w związku z faktem, że nie udało się rozegrać czempionatu w czasie pandemii. Tutaj nasz kraj będzie reprezentowała trójka torunian. Są to Jakub Sawiński, który na razie najlepszy wynik, jaki osiągnął w mistrzostwach świata, to półfinał U18 przed czterema laty oraz Kosma Syrkowski i Filip Kowalski.
– Kuba Sawiński udał się do Australii jako mistrz Europy juniorów, ale nie ukrywajmy, że jest jednym z faworytów do maksymalnie srebrnego medalu. Niestety dla niego, ale forma, jaką prezentuje Mikołaj Menz, to absolutny kosmos i jeśli on sam nie zmęczy się za bardzo w finale u21, to będzie walczył o podium w kategorii „Open”. Kosma w finale na pewno będzie, a tam z pewnością pokaże jakąś fajną akcję, ale podium raczej jest poza jego zasięgiem. Będzie za to tego podium blisko, gdzieś w okolicach szóstego-dziesiątego miejsca, co jest w jego możliwościach. Ma coś, co miejscowym fanom się spodoba, czyli wysoki pierwiastek agresji na torze, ale już technika, jaką trzeba prezentować w Australii, to stoi na bakier z jazdą Kosmy. A może to będzie coś, czego się w Australii oczekuje? Oczywiście może przeskoczyć kilku starszych kolegów. Filip Kowalski… Fifi. Pociecha nasza. Jeśli będzie w finale, to ja już będę zadowolony. A tam, no cóż… australijskie tory może okażą się stworzone dla niego i zaskoczy, co pozwoli mu załapać miejsce w połowie stawki. A tak się właśnie wydaje patrząc na treningi w Australii.

– Kolejną kategorią, w której ujrzymy naszych zawodników to naturalnie ta juniorska. W niej pojadą Kosma Syrkowski, który zna już smak finału IMŚ u16, a w tym roku celuje w medal u18 oraz Filip Kowalski, który z kolei przed czterema laty udział w IMŚ u16 zakończył na półfinale, a w Australii chce być w czołowej piątce IMŚ u18. Obaj wydaje się, że stawiają sobie realne cele.
– To dwójka naszych asów, która kończy wiek juniora. W Polsce nieporównywalnie wyżej stały akcje Kosmy i dawałem mu szansę nawet na najniższy stopień podium. Jednak na treningach w Adelajdzie Filip pokazał, że bardziej mu sprzyjają tamtejsze warunki. Na pewno obaj wejdą do finału, a w nim możemy być świadkami niespodziewanych rezultatów. Najniższy stopień podium Kosmy będzie ogromnym sukcesem, a Filipa, jeśli te australijskie tory faktycznie tak mu pasują, to może nawet zakręcić się w okolicach podium.

Od lewej: Kosma Syrkowski, Filip Kowalski, Dawid Bas, Arkadiusz Szymański, Jakub Sawiński oraz Fryderyka Wojciechowska

– Jeśli już mówimy o kategorii u18, to nie zapominamy także o naszym brytyjskim akcencie, którym jest Kenzie Bennett. Tegoroczna forma w ojczyźnie była imponująca i najczęściej pisaliśmy o jego kolejnych sukcesach. W Australii stać go na kolejne?
– Masz rację, Kenzie w tym roku na Wyspach pokazał się z niesamowitej strony. Będzie miał w nogach wiele jazdy, bo przypadnie mu jeszcze kategoria u16, w której będzie głównym faworytem, ale jeśli tam nie straci tego całego cennego paliwa, to jest w mojej ocenie jednym z dwóch, no może trzech kandydatów do zwycięstwa w u18. Podobnie jak przed laty Jack Norman.

– Do Australii udał się również nasz rodzynek w osobie Fryderyki Wojciechowskiej. To dla niej nowa przygoda, bo ona nigdy w mistrzostwach świata nie rywalizowała, ale nasza mistrzyni Europy kobiet nie udała się tam tylko po wyjątkowe wspomnienia, masę zdjęć, ale i po złoty medal.
– Na pewno ma duże nadzieje. W jej przypadku realnie stawiam na okolice podium i to raczej ten najniższy stopień, a może nawet i uda się wyrwać srebro. Zuza Klett jest w fenomenalnej formie, a na dodatek powinny jej pasować australijskie tory. W niej też upatruję kandydatki do zwycięstwa. Tym bardziej że jest już bardzo zaprawiona w bojach z chłopakami, a to jest najważniejszy czynnik w rywalizacji kobiet. Wygrywa ta, która najlepiej czuje się w męskim świecie. Także pozostałym zawodniczkom pozostanie rywalizacja o pozostałe miejsca na podium.

Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co się dzieje w Australii zaobserwuj nasz profil na Facebooku (TUTAJ).

Partnerem klubu sportowego TSŻ Schoenberger Toruń jest Samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Autor: Konrad Cinkowski