Kosma kluczem do… kontraktu. „Nie sądziłem, że mówił to na poważnie”

W czwartek poznaliśmy skład TSŻ-u Toruń, który w sezonie 2024 powalczy o siódmy w historii naszego klubu tytuł Drużynowego Mistrza Polski. W zestawieniu są nowe-stare nazwiska, jak chociażby Bartosz Fryckowski, który ostatnie lata spędził w Drwęcy Kaszczorek. Zupełnie nową twarzą w naszym zespole jest z kolei Brytyjczyk Fez Langoo.

Konrad Cinkowski: Fez, witaj w drużynie!
Fez Langoo: Dzień dobry wszystkim.

– Jesteś kolejnym Brytyjczykiem w TSŻ-cie Toruń oraz w polskich rozgrywkach ligowych. Nie wszyscy mogli jednak już coś o tobie usłyszeć, więc prosiłbym cię na początek o to, abyś opowiedział nam nieco o sobie.
– Mam jeszcze osiemnaście lat (rocznikowo 19 – dop. red.). W speedrowerze jestem od dziesięciu lat i przez te wszystkie lata rozwijałem się jako junior, a w tym roku rozpoczynam nowy etap kariery, czyli starty wśród seniorów.

– Nasi zawodnicy do speedrowera trafiali na różne sposoby. Jak wyglądały twoje początki?
– Kiedyś uwielbiałem jeździć na hulajnogach i rowerach typu BMX. Któregoś dnia będąc w skateparku, widziałem spotkanie Ligi Juniorów i po zawodach udało mi się porozmawiać z Neilem Garnettem, który był za to odpowiedzialny. Przyznał, że jeśli chcę spróbować, to zaprasza mnie we wtorki na treningi klubowe. I tak to się zaczęło.

– Dlaczego zdecydowałeś się zatem na speedrower?
– Zawsze byłem związany z rowerem. Kiedy trafiłem na tor w Poole, to wiedziałem, że to jest sport, w którym chcę być.

– Na rowerach bez hamulców ścigasz się już od wielu lat. Opowiedz nam o swoich największych sukcesach.
– W 2023 roku byłem częścią zwycięskiej ekipy w Drużynowym Pucharze Federacji Juniorów. Dwa lata temu zająłem 3. miejsce w mistrzostwach Wielkiej Brytanii do lat 18. Oprócz tego mam na koncie dwa tytuły południowej Walii do lat 18, czy zwycięstwa klubowe z Poole Comets.

– Co najbardziej lubisz w tym sporcie?
– Prędkość, wyzwania i adrenalina. To najlepsze strony bycia speedrowerzystą. We wszystkim, co robię, to lubię żyć na krawędzi.

– Czy jest coś, co uważasz za swój mankament?
– Moją słabością zawsze były starty, ale mocno nad tym aspektem pracuję i dużo się zmieniło od ostatniej rywalizacji w Australii, gdzie miałem okazję jeździć z najlepszymi. I tu udawało mi się z nimi wygrywać już na starcie. Mocne strony? Wolę pokazywać na torze.

– Menedżer naszej drużyny Paweł Cegielski jest człowiekiem, który żyje historią speedrowera – w Polsce, ale i na świecie. Dałbyś radę, gdyby Paweł cię obudził w środku nocy i kazał wymieniać największe sukcesy Poole CSC oraz legendy tego klubu?
– Sukcesów Poole Comets jest tak dużo, że nie byłbym w stanie wymienić nawet połowy tego, co klub osiągnął. Śmiem twierdzić, że jesteśmy jednym z najlepszych klubów w Wielkiej Brytanii, ale co do legend, to zdecydowanie – Szymański, Young, Gale, Hepworth, Gard. I wielu innych.

– A co wiesz o TSŻ-cie Toruń?
– Na pewno nie tyle, ile o zespole z Poole. Wiem, że jesteście jedną z najbardziej utytułowanych drużyn w Polsce z sześcioma tytułami mistrza kraju. I od dwóch lat numerem jeden. Mieliście oraz macie wielu fantastycznych zawodników, którzy rywalizowali dla TSŻ-u.

– To, że trafisz do naszej drużyny, nie było wcale takie oczywiste. Jaką rolę w tym wszystkim odegrał Kosma Syrkowski?
– Cóż, z Kosmą za dużo podczas zawodów nie rozmawialiśmy. Jednak po mistrzostwach mieliśmy imprezę podsumowującą całe zmagania, jak i nasze pobyty w Australii. To był czas, aby nieco się rozluźnić i zamienić kilka słów. Tam spędziliśmy ze sobą nieco czasu i Kosma rzucił hasło, że jeśli chcę jeździć w Polsce, to mogę dla TSŻ-u Toruń. Z racji, że to było przy drinku (śmiech), to nie sądziłem, że Kosma mówił to na poważnie. Jakiś czas później dostałem wiadomość od Pawła Cegielskiego, który mi napisał, że jeśli chcę, to mam szansę zostać zawodnikiem TSŻ-u.

– Czy to, że w naszym zespole są już Zac Payne, Kenzie Bennett i Noah Woodhouse miał jakiś wpływ na to, że chciałeś tu trafić?
– Nie, nie miało to żadnego wpływu, choć na pewno patrzałem na to, jacy zawodnicy są w zespole, jak chociażby Arek Szymański, Dawid Bas, czy właśnie Kosma. Kiedy Paweł omawiał ze mną warunki kontraktu, to już czułem, że chcę tu być.

– Co znaczy dla ciebie możliwość walki o debiut w polskiej lidze?
– Byłyby dla mnie na pewno jedną z szans na podniesienie umiejętności. Udowodniłem w kraju, że mogę skutecznie rywalizować z najlepszymi Brytyjczykami, więc teraz chcę się sprawdzić w Polsce.

– Łatwo jednak o miejsce w składzie nie będzie. Myślisz, że jesteś w stanie przekonać Pawła Cegielskiego, by dać ci szansę?
– Na pewno będę musiał się wykazać, bo z pewnością Paweł będzie śledził moje wyniki w Wielkiej Brytanii. Jeśli będzie widział, że sobie poradzę, to pewnie da znać, a ja wtedy dam z siebie wszystko. Wierzę, że jestem w stanie skutecznie jeździć w Polsce.

– Niedługo pierwsza okazja, aby „wpaść w oko” menedżerowi. Spotkacie się na Mistrzostwach Europy Drużyn Klubowych w Newport. Dwa miesiące później Mistrzostwa Europy w Toruniu.
– Niestety, ale Poole nie zgłosiło się w tym roku do MEDK. Zostają mi wobec tego w kraju mecze regionalne, a także National League.

– Uważasz, że brak znajomości polskich torów może być dla ciebie przeszkodą?
– Zawsze chwalę sobie to, że jestem zawodnikiem, który potrafi dostosować się do wszystkich torów, na których się ścigam. Jedyne czego potrzebuję to jednego, czasem dwóch wyścigów albo kilku kółek treningowych. I jestem w stanie już skutecznie rywalizować na danym torze.

– Pytałem cię o znajomość historii Poole CSC, o to, co wiesz o TSŻ-cie. A interesujesz się polskimi rozgrywkami – czy to CS Superligą, czy CS 1. Ligą?
– Interesuję się od kilku lat, chociażby ze względu na obecność Zaca w toruńskim zespole. Jego występy w Polsce zainspirowały mnie do tego, by śledzić polską ligę.

– Co możesz powiedzieć o minionym sezonie w swoim wykonaniu?
– Ostatni rok był dla mnie kiepski. Zacząłem od niezbyt dobrych zdobyczy punktowych, moja jazda też nie była zadowalająca. Od maja gdzieś to drgnęło, wyniki poszły w górę i były już naprawdę wysokie, a i pewność siebie podczas jazdy była bardzo wysoka. To się przełożyło na to, że i jazda wyglądała okazale.

– W Australii do końca walczyłeś o medal mistrzostw świata juniorów. Zabrakło ci punktu, by wrócić do domu, może nawet i ze srebrnym krążkiem. Brak miejsca na podium uważasz za porażkę czy patrzysz na to jednak przez pryzmat tego, że jesteś szóstym zawodnikiem globu do lat 18?
– Właściwie to jestem piąty, choć ex aequo! (śmiech). No tak, punkt do podium był dla mnie ogromną porażką, tym bardziej że na początku zawodów byłem jednym z dwóch najlepszych zawodników. Zabrakło trochę szczęścia, bo dwa razy musiałem jechać z czwartego pola i to przekreśliło szansę na medal. Na pewno szkoda. Czułem, że jeśli dostanę dwa razy pole wewnętrzne, to tytuł juniorski będzie mój.

– Jakie cele stawiasz sobie na ten rok?
– Na pewno głównym punktem będą mistrzostwa Europy w lipcu oraz sierpniowe mistrzostwa Wielkiej Brytanii. Liczę, że to będzie dla mnie również zadowalający sezon w lidze regionalnej i National League.

– Fez, dziękuję bardzo za rozmowę i raz jeszcze witaj w mistrzowskim zespole. Chciałbyś coś dodać na koniec już tak od siebie?
– Nie mogę się doczekać, aż pojawię się w Toruniu lub po prostu na meczu TSŻ-u.