Paweł Cegielski: Mam nadzieję, że ta lekcja pokory się przyda

Półfinał okazał się być szczytem marzeń dla TSŻ-u Toruń w Mistrzostwach Europy Drużyn Klubowych. O tym, co działo się w Newport porozmawialiśmy z menedżerem zespołu Pawłem Cegielskim. O tym co działo się na torze, jak i poza nim.

Konrad Cinkowski: Bez Arkadiusza Szymańskiego, ale z dużą wolą walki udaliście się na Mistrzostwa Europy Drużyn Klubowych. Miejsce w czołowej szóstce Starego Kontynentu mimo wszystko chyba możemy uznać za sukces. Zgadzasz się ze mną?
Paweł Cegielski: Sukcesem byłby finał, a tam choćby i to ostatnie miejsce. Wtedy by można mówić najwyżej o niedosycie. Z Arkiem byłbym spokojny zapewne nawet o miejsce na podium. Bez niego była to okazja dla naszej młodzieży, by się wykazać. Czy ją wykorzystali? Każdy może odpowiedzieć sam. Mam nadzieję, że ta lekcja pokory się przyda.

– Jak podsumowałbyś w kilku zdaniach organizację tego wydarzenia?
– Fajna impreza, zamknięta dla obcych. Nigdy bym nie wiedział, będąc już na miejscu, że jakieś kluby się zjeżdżają walczyć o tytuł najlepszego w Europie. Oczywiście gospodarze dołożyli wszelkich starań, żeby ściganie było na najwyższym poziomie, ale promocja na poziomie ICSF, czyli zerowa.

– Co sądzisz o samych torach? Jak oceniasz ich przygotowanie i czy da się porównać te owale do którychś polskich?
– O takie przygotowanie torów walczyłbym w Polsce. To chyba najlepszy komentarz. Geometria czy długość to inne kwestie. My wolimy delikatnie krótsze i techniczne, wymuszające błędy, czyli odwrotność toru w Newport. Anglicy wolą jechać bez zakłóceń. Tor w East Newport za to… Tu chyba pracę prowadzili „polscy” inżynierowie, ale sama nawierzchnia TOP.

– O MEDK rozmawia się w różnych miejscach do dziś, ale nie za sprawą świetnego widowiska i niezapomnianych mistrzostw, a sędziowania. Jakbyś je ocenił?
– Nie zapomnę go nigdy. Taka ciekawostka: pierwszy wiadomość z przeprosinami otrzymał od sędziego naszego półfinału Dawid Bas. Potem otrzymałem też i ja, nawet nie chciało mi się otwierać. Co to zmieni, jak największym zmartwieniem Brytyjczyków, będą coraz to głupsze pomysły na zmiany w regulaminie, ale będą bronić się przed wprowadzonym już dawno u nas systemem VAR, który ma już właściwie każdy szanujący się sport.

– Nie brakuje mocnych słów o sędziowskim działaniu na rzecz brytyjskich drużyn. Jesteś podobnego zdania czy może jednak po prostu gospodarze nie dźwignęli poziomu takiej imprezy?
– Nie powiem, żeby było to sędziowanie stronnicze, po prostu w kilku przypadkach – słabe. Jak sędzia może stwierdzić, który z zawodników idących „kask w kask” wjechał pierwszy na metę, skoro był za nimi, a nie tam, gdzie powinien być, czyli na linii mety?

– W tegorocznej edycji MEDK mieliśmy również styczność z tym, co na Wyspach wchodzi w normalność, czyli ujemne punkty za na przykład dotknięcie taśmy i tego typu zdarzenia. Co sądzisz o tym pomyśle?
– Tu zabawna historia… Za tym zapisem stała historia wykluczonych za „taśmy” zawodników podróżujących na zawody o mistrzostwo Wielkiej Brytanii 360 kilometrów. Więc teraz za poruszenie dostają minus jeden punkt. Nic nie stoi za to na przeszkodzie, żeby wykluczyć zawodników jadących 1600 kilometrów, bo nie chce się skorzystać z powtórki video. Wielka Brytania idzie teraz w złym kierunku. Zastanawiają się, czy klasycznych słupków i taśmy nie zmienić na startera z pistoletem, albo bramki startowe rodem z BMX, które notabene były już testowane dawno temu w Australii i okazały się niewypałem, w dodatku są bardzo drogie. Część działaczy jest w dalszym ciągu zachwycona tym, że British Cycling wzięło ich pod swoje skrzydła, a nie widzą, że ich liga, produkująca swego czasu talent za talentem, umiera z tego powodu.

– Teraz przed nami trochę ścigania na krajowym podwórku, a za dwa miesiące widzimy się podczas mistrzostw Europy. I już teraz zapraszamy wszystkich do Torunia na wielkie widowisko. To możemy zapewnić?
– Widowisko zapewniają zawodnicy. My za to zrobimy wszystko, żeby im to umożliwić. Pracujemy nad tym, żeby tory pozwalały na walkę cztery kółka. Myślę, że ze wszystkim będziemy gotowi na początek lipca. Z tego miejsca mogę już zaprosić zawodników, działaczy, kibiców na trzy dni fajnego ścigania i wyłonienie mistrzów starego kontynentu.

Autor zdjęcia: Andy Whitehouse