Porażka w Częstochowie na własne życzenie
Niezbyt dobrze się spisali torunianie w Częstochowie przegrywając pierwszy mecz ligowy. Prowadząc przed ostatnim biegiem trzema punktami chyba nikt się nie spodziewał porażki, jednak życie bywa nieprzewidywalne, a sport jest tego wręcz „uosobieniem” i potrafi zaskoczyć każdego.
Torunianie na dobrą sprawę powinni to spotkanie już wygrać nawet do przedostatniego biegu, niestety każdy po tym spotkaniu ma coś na swoim sumieniu. Najmniej pretensji mogą mieć do siebie Binkowski, Paradziński i Krzywosądzki. Tym bardziej że dwaj pierwsi pogubili się dopiero w ostatnim biegu. Słabo wypadł Paweł Cegielski, który jeździł zupełnie bez wyrazu. Szkoda taśmy Remka Burchardta, szczególnie że taśma regulaminowo puszczana powinna być w odstępie 2 do 5 sekund, a w Częstochowie niejednokrotnie „dziwnym” trafem szła w górę dosłownie ułamki sekund po komendzie gotów.
Jak to się mówi nic się nie stało. Przed TSŻ jeszcze 7 kolejek w których mogą udowodnić swoją wartość wszystkim rywalom.
{GoogleDoc docid=”https://docs.google.com/spreadsheets/d/1YAsJR_iQRP84H_SiAj3xTsGqh9rK-NEbuqshLxnSinE/pubhtml” type=”spreadsheet” size=”m” frameborder=”0″ width=”600″ height=”622″ }