Wiraż wygrywa dwoma u siebie, tylko i aż.
Wiraż Ostrów 81 – 79 TSŻ Toruń
Czas na małe podsumowanie wczorajszego meczu. Torunianie jak zwykle pojechali do Ostrowa rozegrać pojedynek niczym partię szachów. Zimna kalkulacja, kontra zgubna fantazja. Teoretycznie wszystkie założenia praktycznie udało się spełnić jak nie w 100% to przynajmniej w 90%. Więc skąd przegrana? Może właśnie z powodu braku ułańskiej fantazji, która czasem decyduje o tym że wynik odwraca się o 180 stopni i drużyna niczym na fali jest niesiona do zwycięstwa.
A teraz do podsumowania podopiecznych kierownika drużyny Krzysztofa Żuka:
Cody Chadwick – dla niego było to coś zupełnie nowego i w pierwszym biegu rzeczywiście zapłacił frycowe, przesypiając start, ale mając za plecami swojego zawodnika walczył do samego końca z Marcinem Kołatą o 4 punkty wjeżdżając na metę praktycznie równo z nim. W kolejnym jego biegu świetnie ze startu wyprowadził Adama Bożejewicza. Ostatnie dwa biegi mniej udane, szczególnie ostatni bieg na pewno zostanie w pamięci małego wojownika z Salisbury, bo stracił jakże ważne trzecie miejsce, które mogło dać przynajmniej remis w meczu. Jednakże żalu do niego nikt nie ma, bo wydawało się jakby nikt z pozostałych zawodników nie chciał na siebie wziąć odpowiedzialności w tym biegu.
Adam Bożejewicz – prowadził swój pierwszy bieg praktycznie do samej mety by dosłownie 5-6 metrów przed szachownicą nie trafić czysto w pedał i dał się minąć Kowalczykowi, to bardzo bolało, nie tylko jego, ale i ogólnie toruńską drużynę. Kolejny bieg i rehabilitacja Adasia, bo z najbardziej zewnętrznego pola przywiózł cenne 3 punkty, jednakże dalej jakby nieobecny i przez to przeszedł obok meczu. Wpływ na to na pewno miał jego pierwszy bieg.
Łukasz Marchlewski – super startowiec miał tylko jedno zadanie, spróbować powstrzymać na starcie najlepszego zawodnika świata, niestety nie podołał zadaniu i jego rola w meczu się zakończyła.
Marcin Paradziński – bardzo poprawne zawody w części zasadniczej. Niestety tylko bardzo poprawne, zabrakło błysku, którym Marcin często dysponował, choćby w momencie gdy wydawało się że może w biegu 10 spokojnie zablokować Marcina Kołatę co też może i by tworzyło furtkę koledze z pary, nie zdecydował się na atak. Ostatni bieg nominowany to już niepotrzebne dyskusje z sędzią zawodów zamiast ścigania na100%.
Remigiusz Burchardt – fatalnie przespany start w biegu szóstym rzuca się cieniem na pozostałe dwa bardzo dobre biegi, szkoda.
Patryk Katarzyński – zrobił co do niego należało i jeszcze dołożył coś extra, do tego pokazał liderowi miejscowych juniorów, komu bardziej może należeć się miejsce w kadrze Polski juniorów.
Jakub Kościecha – solidnie, teoretycznie swoje zrobił, choć zabrakło jednego dobrego startu, co mogło zapobiec bardzo bolesnej porażce w piątym biegu.
Przemysław Binkowski – teoretycznie najjaśniejszy punkt drużyny, ale uparte pchanie się na pozycję Bartka Grabowskiego zamiast spróbować wejść pod juniora gospodarzy spowodowało podwójną przegraną w biegu piątym, dobra akcja w tym biegu mogła dać odwrotny rezultat, bo przez dwa kółka gospodarze cały czas jechali źle ustawieni w parze.
Paweł Cegielski – fatalnie rozegrany bieg 10 również rzuca się cieniem na jego postawie. Zwykle to właśnie zawodnik od brudnej roboty, ale wziął na siebie dużą odpowiedzialność w przedostatnim biegu i wywiązał się z tego znakomicie wyciągając szeroko Marcina Kołatę, szkoda że Cody Chadwick w tym momencie jeszcze był uwikłany w pojedynek z Arkiem Szymańskim, podwójna wygrana w tym biegu byłaby spełnieniem marzeń TSŻ…
Punkty torunian:
1. Cody Chadwick 7 (32*11)
2. Adam Bożejewicz 6 (33)
3. Łukasz Marchlewski 3 (3)
4. Marcin Paradziński 12+2 (2*3*331)
5. Remigiusz Burchardt 5+1 (2*12)
6. Patryk Katarzyński 12 (3342)
7. Jakub Kościecha 8+1 (2*123)
8. Łukasz Belchnerowski Nie Startował
9. Przemysław Binkowski 13 (2443)
10. Paweł Cegielski 13+2 (2*412*4)
Dla Wiraża: Grabowski 18+1, Kowalczyk 16, Kołata 16, Szymański 11+1, A. Reszelewski 9, M. Reszelewski 7, Tuczyński 3, Włodarczyk 1.
Można śmiało powiedzieć że ten meczy wygrali nie liderzy, ale Arek Szymański który nadrobił zza pleców pare wydawało się straconych punktów i nie dał się zamknąć w bardzo ważnym biegu czternastym.
Co z tego że to przegrana tylko dwoma punktami i ogromne szanse na punkt bonusowy w dwumeczu, skoro wygrać z mistrzem u niego to praktycznie krok po jego koronę…
Ogólnie tylko 5 indywidualnie wygranych biegów każe myśleć czy torunianie nie zatracili swojej iskry na wyjazdach i czy zimna, wręcz komputerowa kalkulacja jest na pewno tej drużynie wskazana, która przecież posiada w swoim składzie naturalnych liderów.