Remigiusz Burchardt: „Wierzę w medal”
Dziś porozmawialiśmy z liderem toruńskiej drużyny – Remkiem Burchardtem. Powiedział on m.in. o zmianach jakie nastąpiły w życiu prywatnym i o tym, jaki wpływ miały one na życiowe wyniki w 2018 roku.
Burchardt podczas finału IME w Częstochowie.
Remi, dziś troszkę spóźniony, a to z powodu… treningu, który jak sam przyznałeś – sam się nie zrobi. Jak spędzasz okres przygotowawczy? Po życiowym sezonie na pewno nie zamierzasz zwalniać tempa.
A więc tak, to prawda, tempa zwalniać nie zamierzam a mogę zdradzić, że stale je podkręcam dzięki mojej partnerce, Sandrze Szymczak, która układa mi, a w zasadzie nam, treningi, jak i pilnuje odpowiedniej suplementacji itp. Wkomponowanie trzech, a czasem nawet czterech treningów w pracujący tydzień nie jest łatwe, ale radzimy sobie jak i udowadniamy, że nie ma rzeczy niemożliwych…
No właśnie, od pewnego czasu można przy Twoim boku spotkać pewną blondynkę. Czy wszystkie dziewczyny już mają wiedzieć, że Remi się statkuje i czy obecność Sandry podczas ME w Częstochowie była dodatkową motywacją?
Dwa razy tak. Remi się statkuje jak i Sandra była ogromną motywacją w Częstochowie. Kobieta ta wprowadziła tyle pozytywnej energii w moje życie po zawirowaniach, o których większość pewnie wie, że w pewnym momencie poczułem jakbym zbudował siebie od nowa. Nie robiłem tego dla kogoś, tylko dla siebie, aczkolwiek bez niej nie wiem czy miałbym wystarczająco silnej woli…
Głośno było o Twoim podpisie pod kontraktem, który parafowałeś przy okazji wigilii klubowej. W środowisku znany jesteś jako człowiek, który żyje chwilą a tu proszę, 7 lat… To długi okres czasu, co wpłynęło na taką decyzję?
I nadal staram się żyć chwilą jak i cieszyć dniem dzisiejszym, gdyż nie wiem co przyniesie jutro, z tym że tą decyzją chciałem pokazać zarządowi naszego klubu oraz wszystkim którzy go tworzą, że jestem w przyjaznym sobie miejscu z ludźmi, którzy idą w odpowiednim kierunku i dopóki będę potrzebny, chcę być częścią tego projektu.
Remi przyznaje, że obecność Sandry u jego boku jest ogromną inspiracją i motywacją. Tutaj świeżo po zdobyciu tytułu DME.
Jeździłeś w wielu klubach w Polsce, ale już od pięciu lat wierny jesteś tylko toruńskim barwom. W klubie traktują Ciebie jak "swojaka". Za co najbardziej cenisz TSŻ?
Jakość, atmosfera, praca z młodzieżą, wspaniała historia, ludzie tworzący ten klub, niepowtarzalny klimat jak i szczerość między sobą. Mam jeszcze jedno marzenie dotyczące zarówno klubu jak i ludzi go tworzących i nie chodzi tu o wynik, lecz są to sprawy, na które nie mam wpływu…
Zdradzisz nam to marzenie?
Przykro mi, ale pomyślałem sobie to życzenie przy jednej ze spadających gwiazd, więc sam wiesz… Przesądny ze mnie gość…
Miejmy nadzieję, że czytelnicy to zrozumieją. Przejdźmy może do przyjemniejszych pytań. Twój syn, Wiktor, brał udział w zeszłorocznych Mistrzostwach Polski Żaków zorganizowanych w Bydgoszczy. Jakie to uczucie, gdy pociecha idzie w ślady rodzica? Masz już w głowie jakieś pomysły jak pokierować jego karierą tak, by przerósł osiągnięciami tatę?
W całym tym występie chodziło głównie o dobrą zabawę i chęć pokazania mu jak to wygląda od środka. Dzieci zupełnie inaczej przyjmują pewne rzeczy, niż młodzież czy dorośli, jak powszechnie wiadomo. Sam byłem ciekaw jak zareaguje. Osobiście chcę, aby Wiko miał do czynienia ze sportem, ale nie musi to być speedrower. Jeżeli sam będzie chciał, to na pewno na podstawie moich doświadczeń będę chciał mu bardziej przekazać jakich błędów unikać, niż co ma robić. Musi wiedzieć, że talent to nie wszystko, a bez ciężkiej pracy wyniki nie przyjdą ot tak.
Święta prawda. Mistrzostwa Świata dawno nie gościły w Polsce. Jakie oczekiwania masz wobec tego turnieju? Indywidualnie stać Ciebie na medal, udowodniłeś to w Częstochowie. "Drużynówka" w Toruniu. A może warto zbudować mega formę i od początku sezonu zyskiwać zaufanie selekcjonera pod kątem par w Świętochłowicach?
To pary też będą? (śmiech) Wiem, że przygotowuję się bardzo dobrze i sumiennie do nadchodzącego sezonu i jak pewnie każdy, od początku chciałbym jechać jak najlepiej. Życzyłbym sobie jednak, by skuteczność, która mam nadzieję będzie na wysokim poziomie, połączyć z zabawą i radością z kręcenia kółek w lewo. Myślę, że selekcjoner reprezentacji nie będzie miał łatwego zadania z wyborem zawodników, czy to do par czy drużynówki, jednak jeżeli zaufa mi i wystawi do boju z Orłem na piersi, bardzo się ucieszę. Natomiast indywidualnie podejdę do zawodów jak do wszystkich, czyli walka do samego końca.
A jak ocenisz szanse TSŻ-u w rozgrywkach ligowych? Będzie medal? Kilku juniorów wchodzi w wiek seniora, zastępują ich mało doświadczeni koledzy – to wszystko nie ułatwia zadania…
Wierzę, że będziemy przykładem na to, że im trudniej tym lepiej. Bartek wraz z Borysem i Kubą osłabią formację juniorską, jednakże wzmocnią seniorską jak i wewnętrzną rywalizację. Z kolei Szymon, Kuba, Kosma i Wiktor jeżeli podejdą na luzie do ligi, będą w stanie powalczyć w każdym biegu o korzystny wynik. Było widać już w minionym sezonie, że ci chłopacy mają serce do walki i pomysły na ataki. Stąd też wierzę w medal.
Jak podchodzisz do tematu Best Pairs, masz już doparowego? Pewnie możesz być troszkę zły, w końcu ta impreza zastąpi w kalendarzu Indywidualny Puchar Polski i nie dane będzie Ci walczyć o czwarty z rzędu triumf w klasyfikacji (śmiech).
Puchar Polski i tak powoli zaczynał być groteskowy więc fajnie, że jest próba stworzenia czegoś nowego. Nie wiem jeszcze czy w ogóle wezmę w tym przedsięwzięciu udział, jeżeli jednak tak się stanie, to będę dopiero szukał parowego.
Powstał właśnie nowy tor w Żołędowie. Miałeś okazję zobaczyć na żywo? Zdjęcia obiektu na pewno kuszą, by parę razy potrenować z Mustangami na wiosnę.
Prawie codziennie przejeżdżam obok tego toru i muszę przyznać, że bardzo mnie kusi, aby już pojeździć. Póki co nie kontaktowałem się jeszcze z prezesem Mustanga. Liczę jednak na to, iż czasami będę mógł potrenować również z chłopakami z Żołędowa.
Z tematów bardziej przyszłościowych – nigdy nie było Ci dane pościgać się na Antypodach. A szkoda, ze swoją osobowością na pewno szybko byś się w tamtych rejonach zaaklimatyzował. Wybierasz się w 2020 roku do Australii?
(Śmiech) Na pewno chciałbym, aczkolwiek nie składam póki co żadnych deklaracji, gdyż wiele może się do tego czasu wydarzyć. Nie ukrywam jednak, że jest to jedno z moich marzeń, aby się tam choć na chwilę znaleźć i móc zaprezentować swoje umiejętności, nie tylko jeździeckie (śmiech).
Kończąc humorystycznym akcentem – spróbowałbyś swoich sił w piwnej mili czy podchodzisz do takich spraw już nieco bardziej dojrzale?
Wolę "Kubusia" (śmiech). Nie słyszałeś, że faceci z piwnym brzuszkiem są "be be"? Jak piwko to tylko powoli i rzadko (śmiech).
Podsumowanie godne profesjonalnego sportowca. Remi, miło się z Tobą gawędziło. Życzę nieustającej radości z życia i osiągnięcia zamierzonych celów na najbliższy sezon!
Nie dziękuję, aby nie zapeszyć. Tobie jak i wszystkim zawodnikom oraz kibicom również tego życzę!