Dawid Bas: TSŻ zawsze był z tyłu głowy (wywiad)

Na samą końcówkę sezonu bez klubu pozostał jeden z czołowych zawodników na świecie – Dawid Bas. Wówczas pomocną dłoń do byłego lidera Aquapark Szarży Wrocław wyciągnął TSŻ Toruń. Urodzony w Świętochłowicach speedrowerzysta, to m.in. aktualny indywidualny II wicemistrz świata oraz kapitan reprezentacji Polski.

Redakcja TSŻ: Witaj w Toruniu Dawid. Jak wyglądało twoje przyjęcie w nowym klubie i jak się czujesz w nowych barwach? Czy może za wcześnie na jakiekolwiek wnioski? 
Dawid Bas (nowy zawodnik TSŻ-u Toruń): Witam, zdecydowanie jest jeszcze troszkę za wcześnie. Na dobrą sprawę nie widziałem się z chłopakami od momentu podpisania kontraktu. Najbliższa okazja do zobaczenia klubu podczas rozgrywek ligowych już za tydzień na rewanżowym meczu z Autojazda Mustangiem. Nim to nastąpi, to już w ten weekend podczas IMP, postaram się jak najlepiej reprezentować barwy TSŻ-u. 
 
– Twoje nagłe odejście z Wrocławia wzbudziło falę plotek i spekulacji. Czy rzeczywiście to finanse sprawiły, iż nie obejrzymy Cię w tym roku w barwach Aquapark Szarży? 
– Oczywiście, że nie. Chciałem sezon dojechać do końca, nawet jeśli mielibyśmy jechać „polskim” składem, bez chłopaków z Anglii. Niestety klub złamał dane słowo z początku sezonu oraz zapewnienia, które były powtarzane po kilka razy, że „nie ma tematu” przyjścia pewnych osób do klubu. Jednak stało się inaczej. Zabezpieczyłem się przed tym, podpisując kontrakt, w którym znalazł się odpowiedni zapis. Musiałem go wykorzystać, więc wszelkie plotki, że skończyły się pieniądze i skończył się Bas, to nie prawda. Mówię o tym tylko tak ramach naprostowania, bo na dobrą sprawę wszystkie te plotki po mnie spływają (śmiech). 
 
– Dlaczego właściwie związałeś się z TSŻ? Uchylisz rąbka tego, co się działo za kulisami? 
– Jak to wszyscy wiedzą zawsze moje szanse na jazdę w TSŻ wynosiły 50/50, ja chciałem, TSŻ nie (śmiech). A tak na dobrą sprawę, to jak zostałem bez klubu, pomocną dłoń wyciągnął do mnie Paweł Cegielski. Za co z tego miejsca dziękuję. Zawsze jednak ten TSŻ był z tyłu głowy, głównie z powodu ludzi, których poznałem w Toruniu, a nie powiem tor przy Bielańskiej, należy do moich ulubionych. Natomiast w tym roku nie będzie mi dane ścigać się w zawodach ligowych na nim. 
 
– Przejdźmy do przyszłości. Przed Tobą oficjalny debiut w TSŻ-cie podczas Indywidualnych Mistrzostw Polski w Poczesnej. Jaki masz cel na te zawody? 
– Cel jest prosty, poprawić wynik z zeszłego roku. Zrobić tak, żeby w końcu te zawody wygrać. Jak będzie, to się okaże, tor do najlepszych pod względem walki nie należy, ale na takich właśnie torach może się wszystko zdarzyć. Jak to się skończy, będziemy wiedzieć w sobotę około 20. 
 
– Odkąd ogłoszono, iż IMP odbędą się w Poczesnej, panuje opinia, iż wygra je ktoś przypadkowy. Podzielasz ją? A jeśli tak to dlaczego? 
– Czy ktoś przypadkowy to się okaże, ponoć w finałach takich nie ma (śmiech). Wszystko zweryfikuje finał, tak jak wspomniałem tor, nie należy do widowiskowych i z reguły, jak zawodnicy wyjdą ze startu, tak dojadą do mety, więc każdy, który wylosuje dwa razy pierwsze pole w finale, będzie miał zwiększone szanse na zwycięstwo w zawodach. 
 
– Doskonale wiesz, jak smakuje złoto Drużynowych Mistrzostw Polski, masz też pełną świadomość, jak wygląda droga po ten tytuł. Czy w twojej opinii TSŻ Schoenberger jest w stanie sięgnąć po medal? 
– Pewnie, że są w stanie sięgnąć po ten tytuł. Jest to „banda Cegielskiego”. Młodość plus doświadczenie w postaci Arka Szymańskiego, Adama Bożejewicza czy Zaca Payne’a. Poza tym play-offy rządzą się swoimi prawami, o czym przekonałem się na własnej skórze rok temu. Trzymam kciuki za ekipę TSŻ i postaram się być na każdym z trzech ostatnich meczów, żeby w jakiś sposób spróbować pomóc, czy to czyszcząc opony, czy może stać i pisać program, żeby nie przeszkadzać (śmiech). 
 
– Co czujesz podczas ligowych niedzieli, których nie spędzasz na torze? 
– To fakt. Mam teraz troszkę luzu, ale jest nudno, nie ukrywam. Do tego dochodzi złość, że niektóre kluby nie potrafią zrobić porządnej transmisji live z meczu w XXI wieku i nie można zobaczyć meczu. Natomiast taki reset się przyda, niedługo po prostu zacznę przygotowania do przyszłego sezonu. 
 
– Nim nastąpią przygotowania, to masz na ten moment jakieś plany na resztę sezonu? 
– Zostały mi dwie imprezy, sobotnie IMP oraz Puchar Polski, kiedyś tam w zimnym październiku. Ewentualnie może jak wyskoczą jakieś turnieje towarzyskie, to jeśli będzie taka możliwość, to może uda mi się jeszcze w nich wystąpić. Ale celuję głównie tylko na te dwie imprezy o randze ogólnopolskiej. 
 
– Woźny, Głuchowski, Nowacki, Grabowski, Burchardt, Szymański. Czy nazwisko Bas będziemy mogli za rok dopisać do tej listy? 
– Oj tego jeszcze nie wiemy. Poczekajmy na koniec sezonu 2022. Nie mówię nie i nie mówię tak, szanse są 51 do 49 (śmiech). 

źródło: inf. własna