Trwa aklimatyzacja TSŻ-u w Australii. „Stworzono nam jednak doskonałe warunki”
Trwa końcowe odliczanie do startu Mistrzostw Świata w Australii. Zawodnicy TSŻ-u Schoenberger Toruń przebywają na miejscu już od kilku dni i przechodzą proces aklimatyzacji. O tym jak sobie z tym radzą i jak wyglądają ich dni na drugim końcu kraju opowiedział kapitan naszej drużyny – Arkadiusz Szymański.
Zawodnicy TSŻ-u Schoenberger Toruń zdawali sobie sprawę z tego, że podróż do Australii nie będzie łatwa, tak samo, jak przyzwyczajenie organizmu do tamtejszych warunków. Kiedy nasza ekipa opuszczała Polskę, termometry wskazywały około dziesięciu stopni Celsjusza, a aura była typowo jesienna. Po kilkunastu godzinach i trzech przesiadkach musieli zmierzyć się ze zmęczeniem i zgoła odmienną pogodą. Taką, którą my kojarzymy w sierpniu, kiedy to nasze termometry wskazują 30 stopni. Swoje dołożyła zmiana czasu.
– W 2013 roku mój organizm lepiej przystosował się do warunków i nie miałem aż takiego jet laga (Zespół nagłej zmiany strefy czasowej – dop. red.). Na miejscu stworzono nam jednak doskonałe warunki. Mamy do swojej dyspozycji ogromny dom, który jest blisko centrum, torów, ale co najlepsze, to zaledwie sto metrów od plaży. Nie mogliśmy sobie lepiej wymarzyć takiego wyjazdu, a cała ekipa toruńsko-żołędowsko-gnieźnieńska dogaduje się świetnie. Posiadamy dwa duże ośmioosobowe auta, które pozwalają nam na zwiedzanie – część już się udało odwiedzić, a inne miejsca zostają do odhaczenia. Wieczorami trwa integracja – gramy w karty, oglądamy filmy, gramy w czółko, czy w… chowanego – relacjonuje nam Arkadiusz Szymański.
Tymczasowe życie w Australii sprawia naszej reprezentacji drobne problemy, o czym z przymrużeniem oka opowiada kapitan TSŻ-u. – Największą trudnością było dla nas włączenie migacza w aucie (śmiech). Przez pierwsze dni zamiast migacza, to z Dawidem (Basem) włączaliśmy wycieraczki, bo wajcha znajduje się po lewej stronie.
Nasza ekipa stale wypełnia sobie harmonogram dnia, by połączyć przyjemne z pożytecznym. – Jesteśmy po dwóch treningach w Le Fevre oraz w Salisbury, a w niedzielę wybieramy się na tor w Findon. W pierwszym tygodniu chcieliśmy się zapoznać z każdym z nich, bo różnią się one od tych w Polsce, Są one szybkie, twarde i nie wybaczają błędów oraz braku należytego przygotowania – dodał nasz rozmówca.
– W wolnym czasie odwiedziliśmy już Gorge Wildlife Park, gdzie każdy z nas miał okazję karmić oraz zrobić sobie zdjęcia z misiami koala, kangurami, czy innymi egzotycznymi dla Polaka zwierzętami. Byliśmy również na Victor Harbor, gdzie są ogromne fale i przednia zabawa. Pospacerowaliśmy po centrum Adelajdy. A że mieszkamy na West Beach, to wszystko wypełniają piękne widoki – powiedział Szymański.
Co ważne, Polacy na miejscu nie są skazani wyłącznie na samych sobie. – Australijczycy są wyluzowanymi i pełnymi energii ludźmi, którzy posiadają bardzo dużo pozytywnych fluidów. Speedrowerowa rodzina przyjęła nas jak swoich. Z lotniska odebrał nas Bobby McMillan, który ponadto pomógł nam wypożyczyć auta oraz przetransportować rowery do domów, z kolei na pierwszym treningu Daniel Pudney pożyczył mi swoje koło, bo w moim nie wytrzymała dętka.
Partnerem klubu sportowego TSŻ Schoenberger Toruń jest Samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Autor: Konrad Cinkowski