Typ niepokorny. „Taki już jestem i to się nie zmieni”

Coś się skończy i coś się zaczyna. Tak w skrócie można opisać zmiany, do jakich doszło w sportowej karierze Kosmy Syrkowskiego, który medalami mistrzostw świata zwieńczył swoją juniorską przygodę ze speedrowerem i teraz czeka na starty w gronie tych starszych jeźdźców.

Konrad Cinkowski: Jak twoje przygotowania do nowego sezonu? Czujesz się już gotowy do wyjazdu na tor i rywalizacji o punkty?
Kosma Syrkowski: Przede mną ostatnia prosta, jeśli chodzi o zimowe przygotowania na sali, czy siłowni. Uważam, że jestem odpowiednio przygotowany fizycznie do nadchodzącego sezonu i mam nadzieję, że od pierwszych zawodów będę w dobrej dyspozycji.

– To dla ciebie wyjątkowo krótki okres przygotowawczy, bo część zimy spędziłeś w Australii. Czy to w jakimś stopniu wpłynęło na twoje treningi i odczuwasz jakieś zmiany w porównaniu, chociażby z ubiegłym sezonem?
– Tak, to prawda. Praktycznie od momentu, kiedy wróciłem do domu, to od razu zaczął się okres przygotowawczy do nowego sezonu. Uważam, że to wyszło jednak na plus, bo nie miałem takiego momentu przestoju, a od razu wszedłem z rytm treningowy. W poprzednich latach robiłem sobie miesiąc, czasem półtora przerwy i potem dłużej wchodziłem na te właściwe obroty. Teraz to wszystko potoczyło się tak bardziej naturalnie. Wiedziałem, że skoro już wróciłem do Polski, to trzeba myśleć o tym, co przede mną.

– Porozmawiajmy chwilę o Australii. Co ona ci dała, jako człowiekowi?
– To na pewno spełnienie jednego z moich marzeń, żeby móc polecieć do Australii i móc tam robić „speedway”. Odkąd jeżdżę, to dążyłem do tego i cieszę się, że to się udało. Wywiozłem stamtąd mnóstwo wspomnień oraz doświadczeń. To był dla mnie świetny czas.

– A jako zawodnikowi?
– Udowodniłem sobie, że mogę z powodzeniem rywalizować w zawodach najwyższej rangi. Na pewno ten tour w znacznym stopniu mnie ukształtował. Najwięcej dały mi chyba zawody drużynowe, w których mogłem reprezentować swój kraj. Generalnie uważam, że zyskałem więcej pewności siebie w ważnych momentach oraz zebrałem cenne torowe doświadczenie.

– Z Antypodów przywiozłeś kilka medali, ale chyba mimo dwóch złotych krążków, to najcenniejszym jest ten brązowy, który wywalczyłeś indywidualnie w kategorii do 21. roku życia. Jakie uczucie towarzyszyło ci w momencie, kiedy stałeś na podium?
– Tak, na pewno jest dla mnie bardzo cenny, bo wywalczony indywidualnie, gdzie zawsze uważałem, że lepiej radzę sobie w zawodach parowych, czy drużynowych. Zatem to dla mnie bardzo ważne, aby przełożyć dobrą formę na zawody indywidualne. Mogę być na pewno zadowolony z wykonania swojego zadania na torze.

– Paweł Cegielski przed mistrzostwami świata mówił otwarcie – Kosma w finale do lat 21 będzie, ale podium jest raczej poza jego zasięgiem. Pół żartem – pół serio można powiedzieć, że zagrałeś trenerowi na nosie (śmiech).
– Szczerze powiedziawszy, to nie myślałem o tym, jakie są spekulacje, kto jest faworytem, a kto nim nie jest. I tak zawsze trzeba stanąć pod taśmą z trzema przeciwnikami i każdy ma ten sam cel, czyli być pierwszym na mecie. Staram się robić swoją robotę w każdym wyścigu i to się liczy.

– Ty do Australii leciałeś przede wszystkim po medal w kategorii do 18. roku życia, a Paweł mówił wprost, że podium będzie ogromnym sukcesem. Czego twoim zdaniem zabrakło, poza punktami, by osiągnąć lepszy rezultat?
– This is „speedway”. Nie chcę tutaj szczególnie gdybać i rozmyślać na ten temat. Po prostu tego dnia byli lepsi ode mnie i tyle.

– Kończąc temat Australii – co sądzisz o sędziowaniu? Spora różnica od tego, z czym macie styczność w Polsce na co dzień, prawda?
– Dokładnie, można było odczuć sporą różnicę w porównaniu do tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni u nas. Myślę, że pod wieloma aspektami sędziowanie tam jest lepsze. Przede wszystkim jeśli chodzi o usprawnienie przebiegu zawodów oraz o konsekwencje w podejmowaniu decyzji przy podobnych decyzjach na torze.

– W minionym sezonie udało ci się również zdobyć srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Polski Juniorów oraz kilka klubowych osiągnięć z Drużynowym Mistrzostwem Polski na czele. Kiedy dziś pomyślisz o ubiegłym roku, to jesteś zadowolony w stu procentach, czy czujesz jakiś niedosyt?
– Myślę, że pojechałem dobry sezon. Wiadomo, że zawsze mogło być lepiej i zdarzały się gorsze momenty, ale generalnie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z przebiegu większości imprez z moim udziałem.

– Jakie cele stawiasz sobie na ten sezon?
– Jakichś konkretnych celów nigdy sobie nie stawiam. Przede wszystkim chciałbym być pewnym punktem drużyny w walce o trzecie z rzędu Drużynowe Mistrzostwo Polski. Chciałbym również pokazać się z dobrej strony przed własną publicznością w mistrzostwach Europy.

– Idealnie wszedłeś w temat Mistrzostw Europy, bo chciałem właśnie o tym z tobą zamienić dwa zdania. To idealna okazja, aby przed własną publicznością przedłużyć passę medali na arenie międzynarodowej. Myślisz, że start na własnym owalu będzie dla ciebie atutem, czy jednak oczekiwania, publiczność, środowisko będzie ciążyło z tyłu głowy?
– Bardzo się cieszę z tego, że te mistrzostwa odbędą się w naszym mieście. Jest to na pewno wielka szansa dla mnie i mam nadzieję, że uda mi się ją wykorzystać. Co do jazdy u siebie, to jestem zdania, że może to dodatkowo uskrzydlić i pokażę parę fajnych akcji na torze.

– Przejście z wieku juniora do seniora często jest takim zderzeniem z murem dla młodych zawodników. Obawiasz się tego? Czy jednak jesteś zdania, że wziąłeś udział w wystarczającej liczbie biegów seniorskich, że ciebie to nie dotyka?
– Uważam że jestem dobrze przygotowany do przejścia w wiek seniora i nie mam za bardzo obaw z tym związanych.

– Możesz być lepszym seniorem niż juniorem? Czego twoim zdaniem potrzeba konkretnie, aby to osiągnąć?
– Nie myślę o tym w takim kontekście. Zawsze chcę być jak najlepszym, nieważne, czy rywalizuję z juniorami, czy seniorami. Staram się robić swoje i zobaczymy, co przyszłość przyniesie.

– Jesteś niesamowitym walczakiem na torze, ale poza nim zawodnikiem, którego ciężko się formuje. Skąd to się bierze, że zawsze masz własne teorie na różne tematy i trenerom jest tak trudno do ciebie dotrzeć?
– Znaczy się… Ja nie wiem, czy wyjątkowo ciężko się ze mną pracuje. Na pewno mam w wielu kwestiach swoje przekonania, ale wydaje mi się, że to tak, jak każdy. Taki już jestem i to się nie zmieni.